Opublikowany przez: Kasia P.
Autor zdjęcia/źródło: 123 RF @
Czy to prawda? Nieprawda? Urlop zostawia ciekawe ślady, trzeba tylko je wytropić. Przyjrzyjmy się najpierw toksycznym modelom powrotu.
Było cudownie, bajkowo, świeciły nam słońca południa, a powrót do szarej rzeczywistości działa jak zimny prysznic. Wyjdźmy spod niego i zobaczmy, ile przybyło nam wrażeń, tych wspaniałych ładunków energii. Nie chowajmy ich do zamrażalnika, odświeżajmy. Są ciągle w nas, jeśli tylko będziemy umieli podtrzymać ich trwanie.
Znowu nieprawda. Tu działa mechanizm trafnie rozpoznany przez Szekspira, który twierdził, że życie nie jest złe, tylko różne od naszych o nim wyobrażeń. Tak też było z urlopem – miało być słońce, plażowanie, wycieczki, a było zimno i deszczowo. Jednak z pewnością udało się nam wyspać do syta, poczytać zaległe lektury, pogadać z innymi, marznącymi w tym samym deszczu, pograć w karty, powspominać stare czasy, przemyśleć wiele rzeczy. Wynudziliśmy się? To dobrze. Tym chętniej wrócimy do niewidzianych długo przyjaciół i miejskich rozrywek.
Sztywny model urlopu – rajska pogoda, szaleńcze przeżycia i zachwycający brąz skóry nie zawsze pasuje do rzeczywistego obrazka, którego nie doceniamy, bo zabija go niedościgły wzór.
Mam koleżankę, która gdziekolwiek by nie była, wraca z mnóstwem wrażeń, uchwyconych pamięcią drobiazgów. I sądzę, że więcej zebrałaby wspaniałych przeżyć z deszczowego pobytu w Rudzie Śląskiej niż inni z wyprawy na Wyspę Wielkanocną.
I tu dochodzimy do ważnego punktu, kształtującego w dużej mierze nasze powakacyjne nastroje – tak zwanej giełdy pourlopowej. Wypytujemy się nawzajem, sumujemy opowieści, wspominamy, przechwalamy się (a jakże), narzekamy (to także), rysujemy obrazy minionego urlopu. Ich klimat zostaje przetworzony przez opinie i oceny znajomych. Porównując się do nich („ci to mieli wakacje, nie to co my” albo „kudy im do nas”) utrwalamy werniksem urlopową kompozycję.
Uwaga na rozmówców, którym prezentujemy swoje wrażenia. Są bowiem wśród nich joy–kilerzy, czyli bezkarni mordercy radości:
- Byliście na Dominikanie? Ależ tam nudno! Jeżdżą tam tylko snoby i drobnomieszczanie.
- Wakacje pod Żywcem? Nie mogliście wziąć pożyczki, zamiast siedzieć w tym grajdole?
- Miałaś wakacyjnego wielbiciela? Ależ Cię teraz obrabia w gronie kolegów!
- Nic nie przywiozłaś? Ja sobie kupiłam boski naszyjnik!
- Te pamiątki z Karaibów robią w Chinach. Po co wyrzuciłeś tyle pieniędzy.
- Byłeś w Prowansji i nie widziałeś tego zamku? To po co tam w ogóle pojechałeś?
- To, co mi pokazujesz, można zobaczyć na zwykłych pocztówkach. Ja zawsze szukam czegoś niezwykłego.
- Tak, tak, to wszystko mój drogi jest papką dla turystów, blichtr i chała.
Może to wszystko i prawda, ale po co zabijać powakacyjne uniesienia. Każdy się cieszy na swój sposób i ma własne upodobania. Nie rozmawiajmy z zazdrośnikami, posiadaczami wybujałego ego, konkurującymi z każdym w każdej sprawie. Nie dzielmy się wrażeniami z ludźmi lubiącymi prowadzić powakacyjne przesłuchania – co, z kim, gdzie i jak – zakończone wydawaniem ostrych wyroków. A jeśli już wpadliśmy w objęcia takiej żmijki lub węża, to zaserwujmy im z rozmarzonym uśmiechem tajemniczą pointę „no cóż, było jeszcze trochę różnych drobiazgów, ale to już zostawmy poza opowieścią”. Z pewnością zakłócimy w ten sposób toksycznemu rozmówcy sen na parę nocy.
Komu więc można powierzyć urlopowe przeżycia? Osobie, która umie słuchać, doceniać naszą radość i łagodzić frustrację, życzliwie zainteresowanej nami i ciekawej świata, taktownej i ciepłej.
My z kolei rewanżujemy się tym samym, a jeśli tego lata byliśmy wybrańcami losu nie zalewajmy potokiem zachwytu tych, których nie było stać na wyjazd. Tak czy inaczej wypijmy z przyjaciółmi toast za pięknie odchodzące lato.
Tekst został opublikowany w Śląskim Magazynie STYLE.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.